Dobrą godzinę Shasta kręciła się, piszczała. Chodziła z kąta w kąt. Kładła się, a potem zaraz wstawała i szukała nowego miejsca do leżenia. Obserwowałam ją bacznie i miałam przeczucie, że lada chwila może zacząć rodzić. Nie odstępowałam więc suni na krok. Po siedemnastej położyła się wreszcie na dłużej. Podeszłam do niej i zaczęłam ją głaskać. Zapiszczała głośno i podniosła puszysty ogonek. Pierwszy ze szczeniaków właśnie wychodził na świat. Przyniosłam bliżej moją stertę ręczników. Każdego ze szczeniaków dokładnie wycierałam i kładłam przy maminym brzuchu. Sześć. Po zakończeniu porodu, przy Shaścianym brzusiu leżało sześć słodziaczków. Zostawiłam mamę i jej dzieci w spokoju.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach